piątek, 31 maja 2013

Zmiany planów

 Nie jedziemy na zlot russelmaniaków, ponieważ po zmianie ośrodka w nowym musiałabym zapłacić 15 zł za psa, a za dwa 30 :/, ale cóż nie poddajemy się i biegamy na spacerki :)

 
 Miałam jechać z laskami i psami nad morze jednak już wiem, że nie pojadę z ludźmi, którzy uważają, że ruda jest agresywna i wszystkich gryzie, a nawet nie spytają jak z nami -.- chyba są jasnowidzami ... Nie wiem pozostawiam to dla nich... Ale podobno mam agresora co rzuca się na każdego psa mimo, że nigdy nie zaatakowała bez powodu -.-, rzuca się na każdego człowieka bez ostrzeżenia-aż dziwne... No ale cóż nie ja rządzę światem...
 
A jak z rudą ? No właśnie ! Mój hipermega agresywny pies od tak polubił Krystiana od tak na pierwszym spotkaniu. Ładnie przy nim chodziła i nawet nie warknęła i się nie wycofała -.-.
Dzisiaj przyszedł do nas Oluś, który ma pięć latek i się z nim bawiła od tak... Mój agresywny pies był przy dziecku ! Cud, że młody jeszcze żyje ! Na zdjęciu Schejra skupiona na Krystianie, ta agresja aż z niej bije !
 
Mój ów agresor na zdjęciach niżej, szkoda, że można zrobić z nią co się tylko chce.
 
Ciekawe jak to jest, gdy pies ma normalnego właściciela..
A co u Jessie ? Łapka zdrowa, wczoraj sobie pływała i kopała dołki na spacerku. Byłam ja z sukami, Werka z Negrą, Gosia z Mania i Noddy'm oraz Krystian z Luną.
 
Na fotkach po kolei psy :
 
 Schejra, Jessie, Luna, Negra, Mania i Noddy.
 

 
Dodając mój pies rzuca się na wszystkie... Szkoda, że ani razu się z tymi nie pogryzła..
 
A teraz fotki :).




 

poniedziałek, 20 maja 2013

Kołnierz !

 Tak, więc młoda rozgryzała bucika i zdejmowała go sobie, więc pojechaliśmy dzisiaj po kołnierz i musi w nim chodzić, albo sam bucik na dwór, albo kołnierz w domku :)
 Generalnie i tak siedzi bez jednego i drugiego teraz, ponieważ leży koło mnie i śpi zmęczona zabawą. Biega i chodzi już na 4 łapkach, ale przy trzecim palcu wliczając kciuk jeszcze jej się babrze troszkę, bo tam miała rozcięty kawałeczek. Ale wszystko idzie do przodu !


 
 
 



 

niedziela, 19 maja 2013

Do przodu, hej do przodu !

 
Leczymy się, Jessie idzie to szybko minął wczoraj tydzień jak odebraliśmy ją ze szpitala , a dziś pan doktor powiedział nam, że młoda nie musi opatrunków nosić tylko buta[zdjęcie na samym dole].
Młoda niby kuleje, ale jak biegać zaczyna to już normalnie, przez nie ruszanie się zaczyna tyć ;/. Niech jej łapka wyzdrowieje to pobiegamy. Na szczęście rudej na wadze nie przybywa :D.

 
Jak byłam dziś na korkach siostra wypuściła Jessie na dwór, a ta cały opatrunek sobie zdjęła i po powrocie musiałam jej na szybko zakładać nowy... Ogólnie nie lubi mieć czegoś na łapie, za bucika też już się bierze, a jeśli będzie go gryźć dostanie jeszcze kołnierz :)


poniedziałek, 13 maja 2013

Leczymy się



Leczymy się , leczymy... Codziennie jeździmy do weterynarza na zmianę opatrunku. Wczoraj był nasz doktor Jessie jak go zobaczyła wielce wesoła cieszy się i w ogóle, a po chwili zaczęliśmy zdejmować opatrunek tzn. doktor zmieniał, a ja i pielęgniarka trzymałyśmy Jessie, ta poplakała, popiszczała. 


Dobra opatrunek zdjęty ja patrzę na ranę, a tam żywe mięso, no tego za bardzo nie da się opisać musiałabym zrobić zdjęcie, ale przecież nie będę pstrykać fot, jak tamten zmienia jej opatrunek. Dostała dwa zastrzyki-przeciwbólowy i antybiotyk i wio do domku :)


Dzisiaj była powtórka z wczoraj z tym wyjątkiem, że były dwie lekarki i zabrały Jessie i nie patrzyłyśmy jak zmieniają jej opatrunek. Teraz już dostaje sam antybiotyk.


Lekarze mówią, że mogłybyśmy same już zmieniać jej opatrunek jednak i ja i mama się obawiamy, ponieważ ona płacze, i jest to żywa rana, a dawniej jak kotu zdejmowali szwy to zemdlałam, więc wolałabym sama tego nie robić tym bardziej, że od soboty będę musiała jeździć z nią autobusem , gdyż mama wyjeżdża...


Schizę mam cały czas i co widzę kogoś kto ma psa bez smyczy, a niedaleko jest ulica od razu mam wrażenie, że zaraz wskoczy na ulicę. Przed snem to samo zasnąć nie mogę, bo ciągle widzę jak w Jessie uderza auto...


kicam sobie tak :)




Co u Kaa ? Jesteśmy w trakcie remontowania mu nowego terrarium, co prawda jest to stare akwarium 120l, ale starczy mu, może kiedyś uzbieram na normalne terrarium. :) Jak skończymy damy zdjęcie nowego domku węża.

sobota, 11 maja 2013

"Jessie !!" "Nieeee" , czyli jak to jest kiedy samochód potrąci Ci psa...

Ale od początku ! We wtorek byłam z Weroniką i Negrą oraz Gosią, Noddy'm i Manią na spacerku w Zgierzu. Gosia przy okazji zrobiła mi sesję zdjęciową z psami :) Oczywiście najwięcej zdjęć ma Jessie, ale z rudą też się zdarzyły :D.



























Ogólny spacerek był fajny i udany. Psy, a raczej suki i Noddy się dogadywały. Gosia chciała zrobić zdjęcie Nodeczkowi jak biegnie, więc Manię przypięła do drzewa, a ja trzymam Negrę i moje suczki, Weronika poszła pomóc przy zdjęciu....
I to był błąd ! Jak Negra zobaczyła, że Werki nie ma to od razu zaczęła ciągnąć i to na tyle mocno, że się wyglebałam i leżę zwinięta na ziemii, chihram się, a psy po mnie skaczą.... Potem Lech ze swoimi dwoma spanielami podszedł i pogadaliśmy z dobrą godzinkę, jego spaniele miały po 9 miesięcy, pies i suka, fajnie ganiały za patykami, a Negra jak to Negra biegła w złą stronę. W międzyczasie przechodziła kobitka z goldenem, który najpierw szczęśliwy podbiega, a potem reszta psów doszła, ten stanął jak wryty i nie wiedział co zrobić, gdy 7 psów biegnie w jego stronę. Jeszcze nim Lech przyszedł mijał nas Rhodesjan, którego Schejra, Jessie i Mania pogoniły, a ten uciekał przed nimi :).

W środę spotkałam się z Furią, ale o tym już pisałam.
Wczoraj, od rana nic mi się nie chciało, ale po 15 się zebrałam i stwierdziłam, że pojadę do znajomego, bo ten ma dwa yorki to sobie z nim pochodzę. Jechałam, ale okazało się, że tramwaj potrącił pieszego, więc zawróciłam do innego parku, gdzie spotkałam się z Justyną, a potem z Krzyśkiem....
Tak jak zawsze wracałyśmy sobie do domu, ale na autobus nie chciało mi się czekać, więc poszłyśmy pieszo na doły-takie tam ponad godzinka pieszo, ale chociaż było chłodno, po drodze spotkałam Adriana chwilę pogadaliśmy i pojechał dalej. Obie suki ładnie chodzily. Doszłyśmy na doły za 10minut miała być 60, więc stwierdziłam, że dam psom wody, dałam i zaczęłam chować miskę, a Jessie nie mam pojęcia za czym, bo tam ani ptaka, ani psa, ani człowieka nic, same samochody były, a ta idzie sobie spokojnie w stronę ulicy, no to na nią krzyknęłam, a ta już przy krawężniku stoi, odwróciła się, spojrzała i wbiegła na ulicę, a mnie zamurowało, auto na pierwszym pasie zahamowało z piskiem opon, to z drugiego pasu już nie zdążyło... Potrąciło mi psa w lewą stronę i ta się przefikołkowała po ulicy, ja tylko wrzasnęłam "nieee" , wszystko rzuciłam i wbiegłam na ulicę-nie mam pojęcia co ruda wtedy robiła, ale jak ja wbiegłam, to ta pobiegła z powrotem na trawę to ja znowu za nią i chciałam ją podnieść, a ta mnie ugryzła-w sumie to jej się nie dziwię i krew jej z łapy leci i taka wielka ta łapa, a ja kilka oddechów, torba i Jess na ręce i biegiem na autobus, na rudą się tylko darłam "noga, noga", nawet jej nie zapinałam , bo nie chciałam młodej stawiać na podłodze, ale telefony zaczęły mi na zmianę dzwonić w autobusie, to torba na siedzenie i szukam telefonu, dzwoniła siostra, bo się z nią umówiłam na przystanku , tej kazałam jechać do domu i do mamuśki zadzwoniłam, żeby pod lecznicę przyjechała i koniec rozmowy. Ruda jechała bez smyczy bez niczego w autobusie. Jeszcze musiałam przejść dwa przystanki tylko po to, żeby okazało się, że mój wet już jest zamknięty, to biegiem do drugiego, po drodze mamuśka dojechała i mnie zgarnęła. Jak wsiadłam do auta to wtedy dopiero płacz, że boże, że co to teraz będzie. Dobra dojechaliśmy, ja lekko uchyliłam drzwi i pobiegłam do weta, wbiegam z psem na rękach, dłonie w krwi, krew na kolanie, na sukience i pytam czy mogę wejść, bo ją samochód potrącił tam małżeństwo, które ponad 50km jechało na operację kota, ale się zgodzili i musieli umówić się na nowy termin, ale jestem im wdzięczna, że mnie wpuścili. Po chwili doszła mama, ciotka przyjechała po  Schejrę i Edytę. Jessie musiała zostać na noc, na obserwacji. Na szczęście ma tylko mocno stłuczoną łapę, nie ma złamania, nic jej złego nie jest, boże jaka radość. Do domu przyjechała i od razu chciała się bawić, biegać , gryźć. No, a teraz na dwa-trzy tygodnie na zmianę opatrunku, bo rany powierzchowne, ale rozległe.
Trzy pierwsze zdjęcia-godzina przed wypadkiem ... 





A tutaj już w domku :)





Teraz mam schizę i co widzę auto to ruda na smycz i koniec, chyba szybko się z tego nie wyleczę, ale trzymajcie kciuki :)


środa, 8 maja 2013

Furia


Dzisiaj spotkałyśmy się z Panią Julitą-jedną z moich czytelniczek-jej synkiem i ich wspaniałą suczką Furią, która jest o trzy dni starsza od Jessie. Było fajnie, suczki się bawiły, wybiegały , a nawet się pilnowały. Furia podbiegała do ludzi, aby się pogłaskać i Jess to załapała, więc po rozstaniu również zaczęła to robić, no cóż będziemy z tym walczyć...
Jessie ładnie siadała przed pasami i światłami, popływała, pobiegała, wytarzała się...








Ogółem zawsze myślałam, że to Jessie jest psem, który się mnie nie słucha, a jednak.... Spotkałam znajomych-rudego i dzikiego oraz jego nową dziewczynę, która o dziwo do nas nie podeszła, podobnież się wstydziła, no cóż bywa. Rudy geniusz po chwili rozmowy stwierdził, że zabiera psy ze sobą, stwierdziłam, że może je sobie brać skoro chce. Jessie nie poszła z rudym tylko się wróciła, a Schejra pobiegła za rudym po czym się zgubiła i było wielkie szukanie psa ...













 











A to, to takie dziwne, nie wiadomo co :D