Wakacje minęły spokojnie kilka bezpsich wyjazdów, no raz z samym Aleksem, ale my tu o czym innym...
Na początku września udało nam się wyjechać nad rzekę w cztery osoby i trzy psy, czytaj Jess, Schejra i Alex.
Na początku września udało nam się wyjechać nad rzekę w cztery osoby i trzy psy, czytaj Jess, Schejra i Alex.
Był to zaledwie jeden weekend, ale było dość przyjemnie, psy się wyszalały no i zobaczyłam jakby to było mieszkać w przyszłości z trzema psami w jednym mieszkaniu.
Jess i Schejra zostały zakopane w piachu jak to się robi z dziećmi ;p Po zakopaniu obie nie miały zamiaru się odkopać, za to Alex nie zamierzał dać się zakopać i uciekał.
Drugiego dnia Schejra znalazła świeże łajno krowy, w którym cala się umorusała od nosa po sam ogon, wejście do wody i kąpanie psa w rzece bardzo normalne.
Jak wspomniałam niedaleko były krowy, postanowiłam zobaczyć jak suki na nie zareagują. Byłam przekonana, że nawet nie podejdą i na Schejrze się nie zawiodłam jednak Jess postanowiła być dzielna i podeszła do jednej z krów, która stwierdziła, że trzeba psa przegonić przy tym odezwał się Alex szczekając na ową krowę, która się zatrzymała i nie wiedziała już do którego psa iść. Szybkie odwołanie psy wróciły. Okazało się, że nasza krowa była bykiem...
Krzysiek chciał rzucić Alexowi patyk jednak ten będąc mokrym wpadł w pastuch-tak to się nazywa?-
i lekko walnął go prąd, na szczęście nie bardzo, więc nic mu się nie stało.
Powrót był dość nie przyjemny, gdyż Alex walił kupą, więc podróż w aucie obok niego nie należała do najprzyjemniejszych.