Z racji tego, że Krzysiek jechał na obóz sportowy dla biegaczy zabrałam się razem z nim, a przy tym pojechała z nami Jess.
Wyjazd był 2 lutego koło 10.30, a na miejscu byliśmy 17 jakoś.
W aucie jechaliśmy w 5 osób, a w bagażniku nie było miejsca, więc sucz była zmuszona jechać w swoim łóżeczku pod moim fotelem razem z butami, butelkami z wodą i miską. Całą drogę nogi miałam na fotelu, co aby jeszcze ich nie musiała wąchać ;p
Swoją drogą w dalszym ciągu zapraszam na naszego fanpaga'e
Po zajechaniu na miejsce pies najszczęśliwszy w końcu pobiega ! W tym momencie muszę powiedzieć, że jak wyjeżdżaliśmy z Łodzi to śniegu nie było lub jego zdawkowe ilości, a w Murzasichle śniegu po kolana !
Przy noszeniu bagaży suka się zapodziała i wylądowała w kuchni ktoś inny dostał za nią burę, że ma tam nie wchodzić- wiem nie odpowiedzialne, że jej nie pilnowałam, ale byłam przekonana, że jest obok.
Po niecałej godzinie poszliśmy na kolację, pies do klatki i poszliśmy. Tutaj trzeba powiedzieć, że pierwszy tydzień płakała przez 2 minuty jak ją zostawialiśmy samą, a od niedzieli już się chyba nauczyła i po zamknięciu jej szła spać :).
Wyjazd był 2 lutego koło 10.30, a na miejscu byliśmy 17 jakoś.
W aucie jechaliśmy w 5 osób, a w bagażniku nie było miejsca, więc sucz była zmuszona jechać w swoim łóżeczku pod moim fotelem razem z butami, butelkami z wodą i miską. Całą drogę nogi miałam na fotelu, co aby jeszcze ich nie musiała wąchać ;p
Swoją drogą w dalszym ciągu zapraszam na naszego fanpaga'e
Zdjęcie robione telefonem |
Przy noszeniu bagaży suka się zapodziała i wylądowała w kuchni ktoś inny dostał za nią burę, że ma tam nie wchodzić- wiem nie odpowiedzialne, że jej nie pilnowałam, ale byłam przekonana, że jest obok.
Fly dog, fly ! |
Po niecałej godzinie poszliśmy na kolację, pies do klatki i poszliśmy. Tutaj trzeba powiedzieć, że pierwszy tydzień płakała przez 2 minuty jak ją zostawialiśmy samą, a od niedzieli już się chyba nauczyła i po zamknięciu jej szła spać :).
Co było dalej? Od razu w środę była wycieczka na murowaniec.Krzysiek wchodził razem ze mną, a Jess biegała przeszczęśliwa :) Co jakiś czas wrzucaliśmy ją w zaspy o by śniegu trochę zażyła. Dodam, że jest tam zakaz wstępu ze zwierzętami, jednak nikt nie pilnuje i tego nie sprawdza. I tu muszę się pochwalić, że z powrotem zbiegałam z dwa kilometry- przy czym ja nigdy nie biegałam ;p. Do schroniska nie było problemu, by wejść z psem.
W niedzielę wycieczka na Morskie Oko, sądziłam, ze może uda mi się wejść z psem, ale na wejściu poinformowano nas, że jak nas złapią to dostaniemy mandat i każą nam się wrócić w związku z czym zostawiłam ją z jakimś Panem z budki obok na dwie godzinki bodajże. Z dwojga złego lepiej to-siedziała w cieple, a nie w zimnym aucie sama. Znowu zbiegałam, koło 5 km :). Pojechaliśmy od razu na kolację, a jeszcze w między czasie straszna śnieżyca nas złapała :(
W kolejną środę znowu murowaniec, weszliśmy na spokojnie i z biegłam z całego, koło 7-8 km :) Jestem dumna z siebie ! :D
Bardzo często chodziliśmy na spacery, ale tylko czasami brałam aparat zdjęcia będą poniżej :).
Dziecko na zdjęciu to Julian, który na obozie był przez tydzień :).
Jestem zadowolona z wyjazdu tym bardziej, że udało mi się odchudzić Jess z 7,8 kg na 7, przed nami jeszcze kilogram może trochę więcej i będę zadowolona :)
W czwartek przed wyjazdem pojechaliśmy do Zakopanego, najpierw weszliśmy na skocznię, a tam znowu nie można było z psem, więc została na pół godzinki w nagrzanym samochodzie, a potem po nią wróciliśmy i poszliśmy na Krupówki, tam weszliśmy do restauracji "Owczarnia"-jedzenie pyszne, można wchodzić z psami bez problemu, co prawda nie dostała miski, ale nas nie wygonili :P Wiedzieliście, że na Krupówkach nadal stoi wielka choinka ?
Wstawiam zdjęcia, bo powrót odbył się bez problemów :p
A takie mieliśmy widoki sprzed budynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz