niedziela, 3 marca 2013

Szarik i mijający czas...

Dzisiejszy post poświęcony będzie Szarikowi, od tak odejdę od tematu... Przeglądając dzisiejsze zdjęcia  natrafiłam na zdjęcie Szarika z tzw młodych lat nie wiem ile na nim mógł mieć, ale wygląda na nim super młodo- żadnej siwizny itd.  No ale mniejsza tak przeglądałam te zdjęcia i od razu przypomniałam sobie jak ciotka przywiozła go do domu miał wtedy z 6 miesięcy ja może o pół roku starsza, ale pamiętam jak mówiła,
 że wiercił się w autobusie, a ciotka nie miała dla niego smyczy, obroży ani kagańca. Pamiętam jak nie dogadywał się z Miśkiem-drugi pies, ale jakoś go nie lubiłam, został uśpiony jak miał 18 lat, z powodu raka... Pamiętam jak to od Szarego zaczęło się moje zamiłowanie do psów, jak uczyłam go pierwszych komend jako mała dziewczynka, jak jeździłam na nim-ja mała, a on wydawał mi się ogromny :). Pamiętam jak wychodził z podwórka, chodził chyba po najbardziej ruchliwej ulicy w moim mieście, gdzie samochodów co nie miara, nie raz kulał czy go coś bolało, ale wtedy nikt nie myślał o weterynarzach i żył, żyje nadal...Nie wiem ile razy wyciągał mnie z lasu, gdy się zgubiłam.Pamiętam miałam z 6-7 lat taka gówniara i prowadzi wtedy potężnego mieszańca ONKa. Głupia dziewczyna zapatrzona na małe ptaszki latające mroźną zimą po lesie nie zauważyła, że jej tatuś z siostrzyczką skręcili nie w tę stronę co ona i się zgubiła. Pamiętam jak jechałam z dobre 500 metrów ciągnięta na smyczy przez psa, który chciał doprowadzić mnie do taty. Pamiętam, że zawsze brałam go na

 spacer jak szłam sama do lasu, zawsze z nim "Bo on wie jak wrócić do lasu" i nigdy mnie nie zawiódł, jak mówiłam "do domu" zawracał i czekał na każdym skrzyżowaniu, abym doszła bezpiecznie. Pamiętam też jak się z nim zawsze bawiłam, jak długo nie chciał jeść po uśpieniu Miśka, jak zabił nie jednego kociaka, który się u nas urodził, ale nikt się na niego nie gniewał. Nikt wtedy nie myślał w ten sposób co dzisiaj. Pamiętam jak nie lubił się z Mruczkiem-kot, który jest u nas od 2007 roku. Zawsze go ganiał i szczekał na niego... Pamiętam jak wróciliśmy z owym kotem od weterynarza po operacji, bo jakiś kretyn przeciął mu łapę wzdłuż do samej kości-efekt szwy przez całą łapę. Pamiętał jak Mruczek leżał wtedy na fotelu i Szarik wszedł nie gonił go, nie gryzł ani nawet nie szczekał, a pyrgał go noskiem i takim smutnym wzrokiem patrzył to na nas to na kota jakby pytał co z nim jest, co mu dolega. Pamiętam jak nie wpuszczał innych psów na podwórko, na
spacerach było dobrze, mijał i ludzi i psy nie zwracając na nich uwagi nawet nie podchodząc, a nikt go przecież tego nie uczył. Taki mądry był z siebie-jest nadal. Pamiętam jak nie raz ludzie zaczepiali mnie jak szłam z nim na spacer tylko po to, aby spytać ile ten pies ma lat i jakim cudem jeszcze żyje skoro na tej trasie tyle psów zginęło. Znany był w całej okolicy, chodził na stację, pod restaurację czy do pobliskiego baru po resztki z obiadu czy z całego dnia, jadł co dostał i nigdy nie było widać, aby z tego powodu chorował czy mu coś dolegało. Taki szczęśliwy popularny burek. Kochany burek, którego więcej mieć nie będę, bo takiego psa ma się tylko jednego... Pamiętam też jak nie dało się go nigdy, przenigdy wciągnąć do łóżka, a każdy chciał, aby do łóżka wszedł. Wyczynem było jak przeszedł po kocu, bo tego tez nie lubił. Pamiętam
jeden raz jak wszedł do łóżka, była straszna burza, grzmoty pioruny i tak dalej, a on panicznie się tego boi, tak wtedy pierwszy i ostatni raz w życiu siedział na łóżku. Na sylwestrze wymiotował, bo strach, bo się boi. Ile razy braliśmy go do domu, to ten po 5 minutach otwierał sobie drzwi i wychodził, bo mu za długo. Tak ten pies potrafi otworzyć drzwi, sam się nauczył. To jest pies, o którego nikt się nigdy nie bał, każdy wiedział, że wróci nawet jak nie było go przez tydzień nie wywieszaliśmy ogłoszeń, bo to Szarik on wróci... Kiedyś mama widziała go pod sklepem 10 kilometrów od naszego domu, co tam robił, nie wiem, ale wrócił tego samego dnia wieczorem. Pamiętam jak kiedyś poszłam do koleżanki, a on musiał mnie odprowadzić, bo to Szarik.
 Zamknęłam za sobą bramę i poszłam do domu, odwracam się, a ten przez siatkę wskakuje, bo musi...Nie raz przez skakanie przez siatkę miał rozwalone opuszki łap, ale tym też nikt się jakoś nie przejmował. Był to najwierniejszy pies jakiego znam i wiem, że nigdy nie będzie drugiego takiego na świecie.
Dopiero teraz przeglądając zdjęcia człowiek jest w stanie zrozumieć ile go ominęło radości z psem, który dawał mu tyle radości jak ja byłam dzieckiem, a teraz przestałam go doceniać, bo co ? Bo jest Jessie i Schejra, ale przecież to z Szarikiem się wychowałam i przez niego zaczęła się moja miłość i
pasja do psów, a tam naprawdę zaczęłam go zaniedbywać. Pamiętam jak uwielbiał się kąpać w każdym napotkanym stawie, jak musiał rozwalić każdy basen jaki miałam jako dziecko, musiał do niego wejść, położyć się w wodzie, napić i zepsuć, z namiotami było to samo. To ile szkód narobił... tego nie da się zliczyć, ale gdyby nie to, to nie byłby ten sam pies, nie byłoby tych wspomnień, nie miałabym teraz o czym pisać. Pamiętam również jak kilka razy zdarzyło mu się mnie ugryźć jeszcze jak miałam z 12-13 lat, bo co ? Bo pchałam mu ręce jak jadł kości, ale nigdy nie potrafiłam się na niego gniewać nawet jak krew leciała mi z dłoni. Ot Szariczek...
A teraz problemy ze stawami na pewno, bo widać jak chodzi, ślepy na jedno oko całkowicie-na lewe, na drugie zaczyna ślepnąć. Ale mimo, że ma 16-17 lat nadal chętnie pracuje z człowiekiem, je jak szalony, jest bardziej nakręcony na zabawę niż kiedyś, uwielbia wykonywać sztuczki, chętnie się uczy-ostatnio nauczył się slalomu :).
Ale co z tego skoro tak długo był pominięty i zapomniany ? Tak długo był na drugim miejscu ? A teraz nie wiadomo ile już mu zostało, nikt nie myślał, że przetrwa poprzednią zimę, a on swoje, on musi przetrwać, on lubi udowadniać ludziom, że on przetrwa, że jest silniejszy niż wszyscy myślą. Ale przecież straconego czasu nie da się odzyskać... 

1 komentarz:

  1. Cudowny pies. Takiego zwierzęcia potrzebuje każdy człowiek. Jest piękny i mądry. Takiego psa, nigdy się nie zapomina.

    OdpowiedzUsuń